"MIAŁ WIELE KOBIET... I Z TEGO, CO WIEM, NIE JEST TO KARANE!"
Te słowa mogliśmy usłyszeć na wtorkowych zajęciach z klasą IV TL. Świeciło piękne, listopadowe słońce, była już
prawie połowa miesiąca, a ktoś oskarżył, inny ktoś się bronił, jeszcze ktoś inny wydał wyrok. Uczniowie oskarżyli
Zenona Ziembiewicza, bohatera "Granicy" Z.Nałkowskiej.
Po jednym z pierwszych pytań: "Jak doszło do tego, że zaszła pani w ciążę?", zadanym Justynie (Edyta Gralak
doskonale wczuła się w stan emocjonalny poszkodowanej bohaterki), następne wywoływały wśród słuchaczy jeszcze
większe emocje. Przyjaciel Zenona Z., oskarżonego, jego powiernik jeszcze z Paryża, doszedł do wniosku, "że to
Zenon jest ofiarą!, a że miewał znajomości m.in. wśród tancerek z Moulin Rouge..., a któż ich wówczas nie miewał?
Nie mógł się podobać kobietom? Toż to one same do niego przychodziły!". Za chwilę usłyszeć można było, "...etykę to
może i czasem zostawiał w kieszeni."
"Justyna przychodziła w kolejny dzień targowy i za każdym razem oskarżony ją wykorzystywał!", stanowczo wypowiadała
się pani prokurator, Ewelina Zielińska.
Z drugiej strony, za chwil kilka dało się usłyszeć: "Przecież nie musiała
przychodzić! Może chciała? Czy aby na pewno została wykorzystana?"
Jednym ze świadków spotkań Justyny z Ziembiewiczem w owe dni targowe,
był niejaki pan X (świetny w tej roli był
Piotr Kacprowicz), zaskakująca persona
w czarnym kapelusiku, z drewnianą fajeczką w ustach. Rubasznym głosem
oświadczył: "Mieszkałem pod nimi, obserwowałem, wszystkich znałem, wszystko widziałem (...) Miałem dziurkę w klamce,
nie, nie, w drzwiach (To w końcu, gdzie była ta dziurka? - zapytał ktoś z sali:) i słyszałem, wiele słyszałem..."
Ostatecznie oskarżonego pogrążyła jego własna żona (była żona), Elżbieta ( w tej roli rewelacyjna była Agata
Wawrzyniak), która zakomunikowała: "Właśnie wróciłam z Francji, z dystansem patrzę na wszystko i wiem, teraz wiem,
że on jako mąż to się nie sprawdził". Elżbieta była bardzo opanowana, nie wpadła w histerię jak Justyna i ciotka
Kolichowska, dodała po chwili: "Zenon wynajął Lefelda, który szpikował Justynę psychotropami (...) Justyna to
zbzikowana dziewczyna, pewnie też bym tak skończyła, gdybym z nim została." W tym momencie Elżbieta
z politowaniem
popatrzyła na Justynę, która nerwowo poprawiała sobie co chwila szarą chustkę na głowie.
W mowie końcowej, pani prokurator bardzo stanowczo powiedziała: "Justyna Bogutówna w krytycznym momencie swojego
życia, nie wiedziała, co mówi i co robi (...) Kto ją doprowadził do takiego stanu? On! (...) Najlepiej to było dać
pieniądze i mieć problem z głowy!". Adwokat dodał na koniec, że "Zenon Ziembiewicz nie jest osobą świętą, ale
nigdy nie dopuściłby się do tego, o co został oskarżony."
Zenon Ziembiewicz dostał dwa lata w zawieszeniu i został obciążony karą pieniężną (kilka tysięcy złotych, "chyba na
waciki i kilka proszków"- dało się słyszeć niezadowolenie wśród nielicznych najbliższych poszkodowanej), mającą
pokryć koszty dalszego leczenia Justyny, która po takiej traumie życiowej nie mogła jeszcze dojść do siebie.
Galeria z procesu...